U mnie to się sprawdza w 100%. Kiedy jestem zmęczona, sfrustrowana i niezadowolona z życia, to zaraz widzę odbicie moich frustracji w zachowaniu mojego dziecka, które na przykład częściej wtedy marudzi. Także mój mąż jakoś szybciej się wtedy denerwuje i dużo łatwiej go wyprowadzić jakąś drobnostką z równowagi. Kiedy jestem nieszczęśliwa, mam chandrę czy ogólnie zły nastrój, też zwyczajnie mi się nie chce sprzątać, gotować, dbać o atmosferę domowego ogniska. Mamy więc wtedy w domu nieznośny hałas, bałagan i nikt nie ma energii i natchnienia na sprzątanie ani na przygotowanie jakiegoś wartościowego posiłku. I tak tylko nakręca się nasze błędne koło. Czy taka sytuacja jest Wam znana?
Jak temu zapobiec? Gdzie znaleźć źródło natchnienia i sił? Macierzyństwo to nie jest bieg na krótki dystans, ono jest bardziej jak maraton. Dzieci nie będą potrzebowaly nas tylko 2-3 miesiące, ale o wiele dłużej. Mama nie może uciec z domu od swoich obowiązków codziennych (np. do pracy na cały dzień) i zostawić małe dzieci. Dlatego trzeba nauczyć się zdobywania sił „w biegu”. Odpoczynek i dbanie o siebie samą (urodę, zdrowie i samopoczucie) ma wpływ na całą naszą rodzinę. Czy aby na pewno pamiętamy o tym? Z moich obserwacji i rozmów z innymi kobietami wynika, że zbyt często zapominamy nas samych.
Ale co konkretnie możemy zrobić by poprawić tę sytuację? Oto moje propozycje:
Nie warto czekać na kryzys, załamanie nerwowe czy inną chorobę. Trzeba działać już dziś. Nie robiąc nic, kiedy jest źle ryzykujemy pogorszenie swojego stanu. Zadbajmy o swoje siły żeby nasza cała rodzina poczuła się szczęśliwiej.