Święto narodzin Mamy.
on 7 lutego 2019
with
Brak komentarzy
Na pewno jeszcze nigdy nie słyszałaś, że jest takie święto. Narodziny naszych dzieci regularnie i punktualnie co rok świętujemy z hukiem, jak nie z hukiem to z tortem i prezentem to napewno. Gdzie w tym wszystkim jest uznanie trudu mamy? I taty:)
Generalnie, kiedy jestem zaproszona na urodziny dziecka, staram się w szczególny sposób zwrócić uwagę na Mamę tego dziecka. Kwiatek,ciepłe przytulenie, drobny upominek, coś specjalnego i kobiecego.
Ale teraz jednak chciałabym napisać o takim jednym dniu po porodzie.
Tradycyjnie jest to 40 dzień po porodzie, dzień końca połogu i dzień, w którym Mama z nowonarodzonym dzieciątkiem mogą już bardziej lub mniej aktywnie brać udział w życiu społecznym. To jest dzień, kiedy Mama uroczyście wychodzi „w świat” i odtąd może już pokazywać nowe dzieciątko dalszej rodzinie, znajomym, sąsiadom.
Kiedy po 40 dniowym okresie odpoczynku i maksymalnego oszczędzania się, mama naprawdę fizycznie jest gotowa by dalej w pełni służyć swojej rodzinie i światu. Po tym okresie, kiedy była całkowicie oddana nowonarodzonemu dzieciątku, poznała je i nauczyła się być jego mamą – jest gotowa stawić czoła w byciu mamą wielu dzieci na raz.
Kiedy mama w ciągu tych dni, była w spokoju i ciszy (na ile to było możliwe), przebywała tylko w wąskim gronie doświadczonych kobiet, bliskich jej sercu, wiele razy już opowiedziała swoją historię porodową, wiele razy w ciszy swojego serca przeżyła na nowo to bezcenne doświadczenie i celowo wybaczyła wszystko, co było nie tak.
Była taka tradycja na terenach mojej Białorusi, by kobietę w połogu odwiedzały tylko kobiety zamężne i każdej odwiedzającej położnica miała opowiedzieć o porodzie. Taki rodzaj terapii) Mądrość ludowa tu nie zna granic. Dzisiaj potrzebujemy organizowywać kręgi opowieści porodowej, gdzie w atmosferze siostrzanej czułości, bez komentowania i osadzania, bez porad, spotykamy się razem.
Ale ze swojego doświadczenia wiem, że wiele razy trzeba opowiedzieć swoją historię, szczególnie te trudne, za każdym razem na nowo, by przeżyć poród i zostawić jako wspomnienie i doświadczenie swojego życia, a nie jako myśl i uczucie, które ciebie prześladuje i nie daje spokoju.
40 dni po porodzie – to taki czas przejściowy, kiedy jeszcze nie jesteście ani tu ani tam. Jesteście z nowonarodzonym dzieckiem gdzieś pomiędzy porodem, a normalnym życiem dalej.
W historii o tradycji różnych narodów wszystkie takie momenty przejściowe kończyły się ceremonią, obrzędem, czymś, co ogłasza światu i tobie samej, że to już ten następny etap w życiu. Czymś, co jest tak namacalne, że staje się oczywiste. Kiedy nie wystarczy powiedzieć czy napisać – trzeba tego doświadczyć i to najlepiej w ciele.
Okres narzeczeństwa kończy się weselem, okres dzieciństwa – postrzyżynami itp.
W Kościele Katolickim jest zapomniany i tak mało praktykowany obrzęd wywodu mamy po porodzie, po 40 dniach po porodzie.
Więcej o połogu po katolicku przeczytasz tutaj
To tak w skrócie.
O moim ostatnim połogu i o moim otulaniu poporodowym, który przeżyłam, poczytasz tutaj.
Pamiętam, jak już mi się nudziło w moim długim i godnym połogu. Chciało się już spotkań i aktywnego życia. Lecz mówiłam sobie stop i wracałam do delektowania się tymi wyjątkowymi momentami. Takie – może wydawać się nadmierne – oszczędzanie się w pierwsze 40 dni po porodzie, miało dla mnie niezwykłe skutki.
Napełniona na maksa, po swoim święcie Narodzin Mamy( ostatnio wypadło dokładnie na moje 30 urodziny) ruszyłam z nowa siłą z moimi projektami dla mam. Niesamowite było dla mnie to, że z każdym kolejnym miesiącem czułam jak siły i energii do życia, do bycia dobrą i aktywną mamą, do bycia kochającą żoną mi tylko przybywa!
I z wielkim żalem wspominam, jak dopiero rok po pierwszym i drugim porodzie, odczułam jakiekolwiek siły do życia.
Zostaw swój komentarz